Metoda piekarnikowa na przyspieszenie dojrzewania mydła
Po co nam piekarnik podczas robienia mydła? Utrzymujemy mydło w wyższej temperaturze by przyspieszyć proces zmydlania tłuszczy – przypomnijmy formułkę ze szkoły średniej:
Kwas + zasada = sól + woda à a wspomnianą solą jest mydło.
Najlepszym katalizatorem reakcji jest ciepło (bez którego reakcja zachodzi nawet do 48h / różne źródła, różne wartości zależne nie tylko od temperatury ługu i fazy olejowej w momencie mieszania, ale także temperatury i wilgotności pomieszczenia, ale także od składu mydła i paru innych zmiennych) i mieszanie , przy czym mieszanie jest pomocne tylko do danego momentu, po otrzymaniu śladu mydlanego należy zaprzestać mieszania/blendowania bo otrzymamy beton, którego nie przelejemy do form.
W teorii opracowano dwie metody zmydlania: na ciepło i na zimno. Ale w życiu wszystko się zazębia! Mydło robione na zimno izoluje się grubym ręcznikiem by utrzymać ciepło wydzielane podczas zachodzenia reakcji. Niektórzy mydlarze dodatkowo dogrzewają mydło w piekarniku by:
Przyspieszyć proces zmydla
Przyspieszyć dojrzewanie mydła (w tym czasie mydło łagodnieje i odparowuje wodę)
Dzięki czemu zamiast leżakować kilka tygodni, jest teoretycznie gotowe do użycia gdy tylko osiągnie pH 8-9 ale warto je dosuszyć tydzień lub dwa, przez co stanie się twardsze i będzie wolnie się zużywać.
Jak to właściwie przebiega?
Mydło po wylaniu do formy wkładamy do piekarnika nagrzanego do… i tu zaczynają się schody. Zakres zalecanych temperatur waha się od 50 do 70’C. Czas takiego wygrzewania też jest różny, od 1 do 4 godzin, a po nim pozostawia się mydło w ciepłym piekarniku pozostawiając włączone światło, które pomoże nam utrzymać ciepło przez większość nocy. Następnego dnia wyciąga się mydło z form i suszy w typowych już warunkach jeszcze kilka- kilkanaście dni.
Tu ukryty jest pewien haczyk: nie każde mydło nadaje się do metody piekarnikowej. Te z dodatkiem cukrów (miód czy mleko) mają tendencję do grzania się ponad naszą kontrolę. Nie jesteśmy przecież w stanie zmierzyć temperatury wewnątrz mydła i łątwo je przegrzać (cukry ulegają karmelizacji, mydło brązowieje i nabiera charakterystycznego słodko-mdłego zapachu), w skrajnych przypadkach mydło może się zagotować i „wyjść” z formy. Nie bez znaczenia jest też nasza temperatura wyjściowa masy mydlanej (temperatura ługu i tłuszczów w momencie połączenia), nie może być zbyt wysoka, optymalnie byłoby trzymać się dolnych zakresów a więc 40-50’C.
Inną kwestią są olejki eteryczne, które mogą ulotnić się bez śladu gdy osiągną za wysoką dla siebie temperaturę (ale nie wiadomo do końca jaka to temperatura, w każdym razie ja tego nie wiem).
Podchodziłabym więc z ostrożnością do tej metody. Sama wygrzewam większość moich mydeł w 50-55’C przez 3-4 godziny, a później i tak pozwalam im leżakować przez min 2 tygodnie.
Jeśli nie spieszy się nam do korzystania z mydeł, można po prostu pozwolić im dojrzewać w temperaturze pokojowej przez miesiąc czy dwa, nie martwiąc się o olejki eteryczne, które przecież kosztują niemałe pieniądze. Niemniej jest to fajny kompromis między metodą na zimno i na ciepło )sama czuję niechęć do tej drugiej dlatego doceniam walory piekarnika w tej kwestii). Pozwala nam zaoszczędzić czas i cieszyć się własnymi wyrobami prawie od razu.
Uwaga! metoda powoduje delikatne ciemnienie mydła.
Wszystkiego zmydlonego!